O październikowej odwilży 1956 roku i zmianach, które po niej zaszły i umożliwiły powstanie w Polsce nowej kultury liberalnej. O młodzieży – zwanej dziś pokoleniem październikowym – która tę kulturę tworzyła. O pierwszym w Polsce parlamencie studenckim, powołanym przy Politechnice Gdańskiej. O wyjątkowym teatrze Bim-Bom i o przyjaźni z Cybulskim, Kobielą, Fedorowiczem czy Afanasjewem. Czasy swojej młodości z gawędziarskim talentem opisuje Mieczysław Kochanowski, gdańszczanin, profesor, przedstawiciel odchodzącego już pokolenia, uczestnik tamtych wydarzeń. Kiedy Mieczysław Kochanowski ubiegał się o tytuł profesora, musiał wypełnić specjalną ankietę, a w niej odpowiedzieć na pytanie: co uważa za największe osiągnięcie w swoim życiu. Odpowiedział, że była to praca w studenckim teatrzyku Bim-Bom. Przyjaciele kandydata, czytając takie oświadczenie, wpadli w popłoch: to oczywiście ciekawe i sympatyczne, ale czy stosowne w perspektywie awansu naukowego i nominacji belwederskiej? Kandydat nie zmienił zdania. Nie zmienił go do dziś, kiedy ma już za sobą bogatą i urozmaiconą karierę naukową i zawodową. Bim-Bomowi zawdzięcza bliski kontakt z polską kulturą w latach jej wspaniałego rozkwitu i znajomość wielu jej twórców, których wspomina w swojej książce. A co się tyczy owej ankiety i zaskakującej deklaracji Mieczysława Kochanowskiego, to po latach dotarła doń nieoficjalnie informacja, że oceniający aplikację wybitni profesorowie byli wprawdzie nieco zdziwieni tą odpowiedzią, ale przyjęli ją z pełną aprobatą. Oni wiedzieli, co to może znaczyć.