Pisany w ukryciu, w latach 1943-1944 pamiętnik Moszego Meira Bauma. Z bratem i szwagrem znalazł kryjówkę na strychu u znajomego w podkieleckiej wsi. „Teraz, kiedy w gorące letnie dni słońce pali dojrzałe już do zżęcia zboże, teraz, kiedy człowiek rwie się ku życiu […], siedzimy na gorącym strychu obory, wdychając odór krowy, prosięcia i kilku królików. […] zastanawiamy się, jak to się stało, że z tak wielkiej rodziny, jaką byliśmy, nikt się nie uratował poza jednym tylko Bejniszem, który cztery lata przed wojną […] wyjechał do Brazylii. No i nasza trójka, która stoi tutaj, na strychu, miotając się między śmiercią a życiem. Stoimy i nie wiemy, co przyniesie nam kolejna godzina. Prawdą jest, że już odechciewało nam się żyć, bo straciliśmy wszystko, dla czego warto byłoby to ciągnąć, ale jest jedna rzecz, która nas jeszcze trzyma. Chcemy się zobaczyć z moim szwagrem, Bejniszem […], i opowiedzieć mu o losie jego rodziców i sióstr oraz o losie narodu żydowskiego”. W zapiskach autor wspomina bliskich: pokolenie młodych Żydów z ich nadziejami, ambicjami i marzeniami, zakładających rodziny i pełnych planów na dalsze życie. Baum opisuje życie pod okupacją niemiecką, energię i determinację Żydów, by przetrwać, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, wzajemną solidarność i troskę. Niestety, jego rodzice i sześcioro rodzeństwa, a także rodzice i siedmioro rodzeństwa szwagra – wszyscy z licznymi rodzinami – zginęli w Treblince.