Edukacja medialna to nie tylko – jak dotąd przyjmowaliśmy – przygotowanie do mądrego, w tym krytycznego i odpowiedzialnego korzystania z mediów. Wyrasta ona, a przynajmniej wyrastać powinna, na podglebiu ogólnej kultury, którą należy kształtować od pierwszego dnia pojawienia się człowieka na świecie. Co więcej, bez tego kulturowego podglebia nie uda się ukształtować mądrego użytkownika mediów. Media nie są bowiem odrębnym fragmentem rzeczywistości – są częścią naszego życia i do medialnego świata wkraczamy z całym bagażem uznawanych wartości, cech charakteru, problemów psychicznych, z naszą inteligencją, wiedzą, politycznymi poglądami, wierzeniami itd. Bo prawda, dobro czy odpowiedzialność w realnym świecie, będą prawdą, dobrem i odpowiedzialnością w świecie wirtualnym, tym bardziej że te dwa światy od kilku już lat przenikają się tak głęboko, że mówimy dziś o świecie hybrydowym – zintegrowanym świecie realnym i wirtualnym. A zatem edukacja medialna – najczęściej w sposób pozaintencjonalny – rozpoczyna się w dniu narodzin, a wychowanie – jakkolwiek pojmowane i realizowane – jest jednocześnie wychowaniem do bycia członkiem wirtualnych społeczności. Jest to więc zadanie niezwykle odpowiedzialne. Edukacja medialna potrzebuje też coraz bardziej zaniedbanej kultury czytelniczej, bo przecież książka jest bardzo ważnym medium, niewątpliwie wobec mediów elektronicznych pierwotnym, choć coraz bardziej się z nimi integrującym (e-booki). Istotnym pytaniem jest, czy można stać się wykształconym człowiekiem epoki mediów elektronicznych z pominięciem książki? Czy można wkroczyć w epokę multi- i hipermediów z pominięciem kultury słowa? A jeśli tak, to jakie będą tego konsekwencje?