Czy Lech Wałęsa miał ambicje zostać bohaterem niepodległej Polski? A może zmusił go do tego niepowtarzalny splot przypadków? Czy to prawda, że nigdy nie zdarzyło mu się uklęknąć przed małżonką? Czym tak naprawdę Wałęsa naraził się Annie Walentynowicz? Na te i inne pytania odpowiedzi szuka Bolesław Ligęza w powieści „DANUTO NIE CHCEM ALE MUSZEM”. Powieść ta stanowi jakże potrzebny komentarz wyrażony męskim głosem na kontrowersyjne słowa Danuty Wałęsy. Była pierwsza dama pozostawia w nich wiele celowych niedopowiedzeń; tę przestrzeń Ligęza wypełnia z beletrystycznym zacięciem snując fabułę z punktu widzenia dziennikarza, który zaskoczył Wałęsów podczas wakacji na Mazurach. Przeprowadzany niespodziewanie wywiad-rzeka, którego tak naprawdę nie było – autor w swojej powieści posłużył się pewnym fortelem, który należy mu wybaczyć – staje się pretekstem, by zagłębić się w historii mniej i bardziej odległej, oraz skłania do nieoczekiwanych odkryć i dowcipnych wycieczek myślowych. Dzięki temu powieść czyta się z przyjemnością, można rzec: jednym tchem, odnosząc przy tym wrażenie, że nawet jeśli jej bohater-narrator to cwaniak i degenerat, to przynajmniej z całą pewnością nie brakuje mu dystansu do siebie, polotu, ani poczucia humoru.