Akcja „Sowy, córki piekarza” rozgrywa się we Wrocławiu, w Polsce lat pięćdziesiątych. W tle smutnej, depresyjnej, wyzbytej nadziei historii miłosnej jest tu stalinowski terror, a narrator, co rzadkie u Hłaski, to zagubiony intelektualista, który powrócił do kraju z emigracji. Świat wartości jest zdegradowany, uczucia wydrążone i pozorowane, miłość beznadziejna, iluzyjna, fałszywa. Akcja rozgrywa się w środowisku szoferów, co z jednej strony jest elementem autobiograficznym tej prozy, a z drugiej wiąże się z atmosferą destabilizacji, tymczasowości, prowizorki, wyrwania z gleby, atrybutów typowych dla, na nieco romantyczny sposób traktowanego przez Hłaskę, zawodu profesjonalnego kierowcy. Styl Hłaski jest lakoniczny, rzeczowy, „męski”, jakby scenariuszowy, łączący w sobie brutalność, oschłość ze swoistym melodramatyzmem, delikatnie nasycony ironią i naturalizmem. [Krzysztof Lubczyński, trybuna.info] Sowa, córka piekarza zrobiła na mnie ogromne wrażenie i to już od pierwszej strony! „Staliśmy na środku korytarza, a ta dziewczyna płakała”. Już te pierwsze słowa przykuwają uwagę, już nas wciągają, już chcemy wiedzieć... dlaczego? Całość do mnie przemówiła z wielu różnych powodów. Pierwszym jest fach, którym trudni się główny bohater dziennikarz i pisarz. Mamy tu zagadnienia moralności, etyki, które zawsze są aktualne. [portretyswiata.blogspot.com] Intensywne doznanie. Mam wrażenie, że z upływem czasu ta powieść rośnie we mnie i rozlewa się po całym ciele. Aż dziw, gdyż początek nie zapowiadał tak intrygującej i wielowymiarowej lektury. Co zachwyca? Może klimat – duszny, oblepiający i niezdrowy dla duszy. Może bohaterowie – tak cudownie niejednoznaczni, popadający od jednej skrajności w drugą. Może dialogi, przypominające niekiedy wystrzał z pistoletu. Może wreszcie sama fabuła – poplątana, a jednocześnie płytka i brudna jak rzeka. „Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec. Brzdęk kajdan, którymi skuty jesteś z drugim człowiekiem, milszy jest czasami od samotnej pieśni na drodze.” A wszystko sprowadza się do sprzeciwu wobec ówczesnej władzy. Do choroby, która toczy społeczeństwo. Do ucisku – w końcu szaleństwo najczęściej rodzi się tam, gdzie w grę wchodzi jarzmo. Marazm, jałowość, trywialne więzi – jak tu tym nie przesiąknąć? Myśli krążą wokół tej książki nieustannie. [Natalia, lubimyczytac.pl] Sowa, córka piekarza jest reinterpretacją motywów przepracowywanych w pierwszych tekstach oraz sentymentalną podróżą do wydarzeń z młodości Hłaski. Główny bohater powieści nosi to samo imię co pijany z rozpaczy brat Agnieszki z „Ósmego dnia tygodnia”, znów pojawiają się słowa o pięknie kobiety porównywanej do rzeki, a stosunek Grzegorza do śmierci jest równie chłodny co bohaterów „Następnego do raju”. „Sowa, córka piekarza” jest przede wszystkim niezwykle mroczną powieścią o pisaniu. Grzegorz wyjeżdża do Wrocławia, by stworzyć dzieło o Szymonie Cyrenejczyku, tymczasem wplątuje się w niewypowiedzianie skomplikowaną grę miłosną. Przemienia swoje życie w fikcję wykreowaną przez obcych i choć niemal od początku funkcjonuje w niej świadomie, nie decyduje o niczym. Zostaje tymczasowym uzurpatorem w trójkącie nieszczęśliwych, żyjących złudzeniami ludzi – i doskonale się w tym odnajduje. Teatralność wydarzeń powieściowych tak doskonale imituje rzeczywistość, że niejednokrotnie pozostawia czytelnika w rozterce pomiędzy tym, co udawane, a tym, co realne. [Radosław Młynarczyk, ze wstępu, Iskry 2021] TŁUMACZENIA: Marek Hłasko to jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy w skali światowej. Jego książki zostały przetłumaczone m.in. na angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, holenderski, włoski, duński, węgierski, hebrajski, fiński, koreański i esperanto. Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Tekst: Iskry, Warszawa 2021. Projekt okładki: Olga Bołdok.